Zrobiłam już wszystko, co było do zrobienia.Zrobiłam już naprawdę wszystko, wypadałoby więc w końcu wziąć się za robotę.
Zrobiłam nawet to, co było bardzo zaległe (to akurat spory plus tej całej sytuacji). I ugotowałam to, co za mną chodziło od 2 miesięcy (i jeszcze kilka innych rzeczy ugotowałam). I byłam na dużych zakupach i załatwiłam od ręki sprawę, którą w normalnych warunkach odłożyłabym na później, albo na jeszcze kiedyś, i ciągle byłoby mi nie po drodze i nie w czas. A teraz siedzę i piszę o tym jak bardzo mi się nie chce pracować, zamiast pracować nad tym, co koniecznie trzeba zrobić na wtorek. Gdzieś zawiódł mój plan, nastąpiło rozprzężenie miedzy celem a strategią.
Ale nie mam jakoś serca do tego, nad czym mam pracować
Może to kwestia tego, że czekam na ten cisnący deadline, że bez tego nie potrafię? W końcu mam jeszcze 3 dni. Może to aż 3 dni. Wiem, że mam jeszcze czas, że nie muszę jeszcze zaczynać, aby skończyć na czas. Powinnam, wiem, powinnam zacząć już w środę. Dwa dni się obijałam, tłumacząc sobie, że zbieram energię czytając nową premierową część mojej ulubionej serii (chyba rekord – 560 stron w 1,5 dnia), jadąc na działkę, przedłużając spacery z psem. Wczoraj poszłam z przyjaciółkami do kina i na piwo (biorąc pod uwagę, że dziś i tak nie pracowałam, mogłam wypić wczoraj nawet 2 piwa, albo i 3), traktując to jako przerwa w pracy – taki był plan (środa – piątek pisanie, w piątek wieczór przerwa higieniczna – kino). Nawet dzieckiem opiekuję się troskliwiej niż normalnie (Młoda chora jest, chociaż już jej znacznie lepiej). Tak bardzo nie chce mi się do tego siadać, że postanowiłam jeszcze napisać o tym. Napisać tutaj. Tutaj, gdzie w tym roku można policzyć posty na pacach jednej ręki. Jestem pod ścianą widać, skoro wzięłam się za blog zamiast tworzyć nowy projekt.
Znasz to?
Dzisiaj wstałam o 8.00. Miałam szybko ogarnąć sobotnie sprawunki i o 11.00 usiąść do pracy. Teraz jest po 20.00. Dopiero usiadłam. Jestem zbyt zmęczona odkładaniem w czasie, nie tyle nawet odkładaniem, ale zwlekaniem, wymyślaniem sobie czynności zastępczych!!! Zamiast szybkiego obiadu przez 3 godziny robiłam piecuchy. Poszłam do piwnicy przynieść Młodej worki z moimi starymi ubraniami, nie zwlekając za bardzo – tylko 3 dni (statystycznie zwlekam dotąd, aż jej minie jakiś pomysł). Myślę, że mogłam jeszcze skrócić zasłonkę bo już od tygodnia to czynię. Albo posprzątać, ale w sumie sprzątałam 2 dni temu. Przeważnie mam bardzo duży zapał do pisania projektów.
Tym razem jednak nie mam niczego
Jestem na siebie zła, jestem nieco zdenerwowana, bo jednak termin za 3 dni, jest mi głupio przed moim biznespartnerem, bo w sumie robimy to we dwoje – tyle, że on robi, a ja zwlekam. Nie mogę wystartować! Przeważnie schemat wygląda całkiem odwrotnie – w domu niewiele jest zrobione, z grubsza tylko, do jedzenia gotuję cokolwiek, bo piszę! Jak piszę, to zapominam o wszystkim innym. Pisanie to moja pasja przecież. To ta rzecz, przy której zapominam zjeść czy zrobić siku. Nie myślę o tym, że kawa zimna. Ekscytuje mnie sama perspektywa pisania. Co się więc stało, że zamiast pisać, piszę o tym post na bloga?
Czynności zastępcze są moją zmorą. Od zawsze. Już na studiach w okresie sesji, miałam najpiękniej posprzątany pokój. Przemeblowany. Zmiana perspektywy zawsze pomaga w osiągnięciu efektu świeżości, nowego dystansu. Czynności zastępcze też świadczą chyba o czymś. Ale o czym? O zmęczeniu? Jestem na masę wyspana! O wypaleniu zawodowym? Skądże! Nie chciałabym robić niczego innego zawodowo! O braku motywacji? Nie sądzę, zadłużenie na karcie kredytowej jednak wskazuje, że należałoby pracować więcej lub za większe pieniądze! Depresji jesiennej jeszcze nie mam. Niekiedy ważniejsze jest przeczytanie książki. Lubię „zamiast” sprzątnąć albo coś ugotować. Ale w zasadzie mam to tylko podczas zaplanowanych prac, które muszę zrobić, których nie lubię, które nie cieszą i nie rozwijają mnie. Co zatem jest nie tak?!
Jutro od rana zaczynam pisać. Wstanę o 8.00 będzie spokój w domu. Jutro już nie mam nic do zrobienia. Wiem, co będzie na bardzo szybki obiad. Cały dzień dla mnie. Na pisanie. Czy mi się uda? Jutro już muszę.
A jakie są Twoje czynności zastępcze?
Często obowiązki przytłaczają ludzi – również tak mam. Zastanawiam się dokąd ten świat zmierza. Przecież ludzie się wykończą..