Skąd się bierze bezrobocie?

#Polkanazasiku

Moje wrażenia po wizycie w PUP czyli moje bezrobocie

Ponieważ już 2 tygodnie jestem na bezrobociu, postanowiłam w końcu dopełnić obowiązków i zarejestrowałam się w PUP jako osoba bezrobotna. To dla mnie całkiem nowe doświadczenie i muszę z góry powiedzieć, że dość szokujące.

Internet – główny wróg PUP

Jako zwolenniczka zasady zrównoważonego rozwoju, efektywnego wykorzystania czasu i energii, leń patentowany (po co wychodzić z domu, jak można zrobić coś przez internet) no i fanka cyfrowego niewykluczenia vel społeczeństwa informacyjnego, chciałam załatwić to wszystko za pomocą komputera (główną przyczyną był brak papierowego świadectwa pracy z ostatniej pracy – po interwencjach dostałam skan!). Okazało się jednak, że Pani z PUP nie ogarnia tak dobrze jak ja, albo może raczej woli kontakt osobisty i tradycyjną formę prowadzenia rejestracji. Cały obieg cyfrowy dokumentów również jest bez sensu, bo rejestracja i ewidencja bezrobotnych odbywa się metodą teczkową – ja wysyłam za pomocą internetu, wypełniam itd (zajęło mi to ze 4 godziny razem z dołączaniem dokumentów w formie skanu) a Pani w PUP wszystko to sprawdza i drukuje.

Wizyta 1

Tak więc zostałam zawezwana na wizytę i Pani mnie uświadomiła, że dodałam jej pracy, ona straciła 3 godziny na analizę mojego formularza oraz porównanie załączonych zdjęć (niewyraźnych!) i skanów dokumentów z zaznaczonymi w formularzu umiejętnościami i drukowanie tychże dokumentów do teczki. A mogłam przecież przyjść! Jakie to proste! Nawet ZA POMOCĄ INTERNETU mogłam się zapisać na godzinę konkretną i nie musiałabym czekać w kolejce (1 osoba dziennie może się tak zarejestrować na wizytę)! Łącznie więc zmarnowałyśmy 7 godzin, a mogłyśmy załatwić wszystko od ręki w pół godzinki.

Dodatkowo okazało się, że nie mam kompetencji (czyli wiedzy i umiejętności) w zakresie obsługi komputera, bo nie mam na to kwitu (certyfikat, ECDL, świadectwo lub równoważny dokument), a moje certyfikaty poświadczające Prince 2 na obu poziomach nie mogą zostać w PUP uznane bo są po angielsku (potrzebne jest tłumaczenie przysięgłe). Bardzo mnie to poruszyło.

Może ma to wpływ na bezrobocie? Nie tylko moje, ale to globalne? Może formularz nie jest przystosowany, albo Pracownicy PUP są mało kompetentni, że nie potrafią uznać dokumentu? Nie pochylą się, nie zaangażują? Pani przerzucając moje zaświadczenia co chwilę pytała: a to co? a to do czego?

Decyzja

Szczęśliwie zostałam zapisana w bazie. Otrzymałam decyzję i prawo do zasiłku (831 zł brutto przez pierwsze 3 miesiące, później przez kolejne 3 miesiące nieco ponad 500 zł brutto). Myślałam, że się za przeproszeniem, sfajdolę z radości. Pani mi dała od ręki decyzję i wyznaczyła OBOWIĄZKOWĄ wizytę na za tydzień (upewniwszy się, czy będę wtedy w mieście, bo jak wiem, że mnie nie będzie, to od razu inny dzień ustalmy, żeby później w SYSTEMIE NIE ZMIENIAĆ bo to problem). Zastanawiałam się nad 500+, ale jeszcze nie dotarłam do MOPS.

Podnoszenie kwalifikacji

Zapytałam też o kursy / szkolenia (pomyślałam, że pożytecznie jakoś wykorzystam to bezrobocie i sobie zrobię kurs masażu, żeby męża masować po meczach, albo kurs grafiki komputerowej, co mi się przyda to aktywności w sieci, albo kurs fotografii (zawsze chciałam się nauczyć). Jednak to już kompetencje innej pani były i zostałam odesłana do innego pokoju. W innym pokoju dowiedziałam się, że kursy takie to nie, że nie ma kursów na dotację (musiałam powstrzymać śmiech, bo rekrutacja intensywnie trwa w całym województwie, tak wiele jest teraz środków na ten cel) i że najlepiej to studia podyplomowe bo na to jest dużo pieniędzy. Niestety nie jestem zainteresowana, jakoś studia mnie już nie kręcą.

Wizyta 2

Na wspomnianej powyżej wizycie było nawet miło. Główną tego przyczyną był fakt, że była ona mega krótka. Jeśli doradcy zawodowi tak diagnozują bezrobotnych to upewnia mnie to tylko w przekonaniu, że to nasze krajowe bezrobocie ma swoje przyczyny również poza chęcią do pracy bezrobotnych (a raczej brakiem tej chęci). Pan zapytał mnie czy szukam pracy – odpowiedziałam, że nie (zgodnie z prawdą) i że chcę wziąć dotację na rozpoczęcie działalności, ale nie z PUP a z projektu UE. Po czym wydrukował 2 kartki, kazał podpisać, wyznaczył kolejną wizytę na za 2 miesiące i pożegnał mnie czule. No dobra, w ogóle mnie nie pożegnał, ale lubię to sformułowanie.

Nadal jestem w szoku. Polka na zasiłku.

Kaśka

PS. Zadziwiło mnie przy okazji to, że ludzie z którymi rozmawiałam kilka dni / tygodni wcześniej na PUPowskim korytarzu nagle mnie nie poznali (a nie miałam czapki, nie zmieniłam okularów, koloru włosów ani fryzury). Wstyd znać Polkę na zasiłku?

Jedna myśl na temat “Skąd się bierze bezrobocie?

Dodaj komentarz