Prawdziwy biznes rodzi się z pasji

THE INTERNPraktykant – nowy film z Robertem De Niro i uwielbianą przeze mnie (zaraz po Meryl Streep) Anne Hathaway – cudowny, ciepły i mocno refleksyjny film, który po raz kolejny pokazał mi, że nigdy nie urodzę swojego biznesowego dziecka, nie osiągnę sukcesu rynkowego, nie będę sławna. Dlaczego? Bo prawdziwe biznesowe dzieci rodzą się z pasji. A ja i pasja to rozłączne zbiory. Taka osobowość – ciągle chcę czegoś nowego. Ciągle szukam.

Film mnie bardzo zainspirował i nie uważam za stracony czasu, który mu poświeciłam. To się w sumie rzadko zdarza, bo jestem dość wymagającą osobą i naprawdę bardzo rzadko filmy robią na mnie wrażenie. Myślę, że obok „Jedz, módl się i kochaj” stanie się kolejnym filmem, którego nigdy nie przegapię w TV i jak tylko pojawi się na DVD to sobie zakupię, aby móc oglądać w momentach zwątpienia. Zrozumiawszy w końcu to, że moje marzenia są nierealne jest mi też znacznie lżej na duszy. Tę lekkość naprawdę cenię najbardziej.

Prawdziwy biznes rodzi się z pasji

Tak naprawdę Praktykant uświadomił mi, że wszystkie znane mi osoby, które osiągnęły osobisty rynkowy sukces zbudowały swój biznes na pasji. Nie na poszukiwaniu niszy rynkowej, nie na realizowaniu stricte marketingowego i strategicznego podejścia do rozwoju firmy w oparciu o stworzony gdzieś biznesplan, ale właśnie robiąc to, co kochają, realizując swoje marzenia – ten sukces biznesowy przyszedł gdzieś obok, jako efekt uboczny realizowania własnego JA. JA wyrażanego przez pasję.

Pasja nie ma ceny

Pasja to pasja, a nie jakieś chłodne ekonomiczno-społeczne kalkulacje. W każdym podręczniku dla początkujących biznesmenów, freelancerów czy inżynierów zakładających własną firmę, kluczową kwestią jest rynek – klient, konkurencja, ceny, narzędzia promocji. Sama to zalecam przy wskazówkach dla ludzi, którzy chcą pójść na swoje. Którzy mają jakiś pomysł na biznes, ale nie wiedzą, czy to wypali. Chłodna ocena tych elementów i aspektów pozwala na ocenę barier wejścia na rynek (i ewentualnie barier wyjścia, ale o tych rzadko myślimy będąc w stanie biznesowego flow) a także na skalkulowanie ryzyka i określenia minimalnych nakładów finansowych. Te osoby, które działają poprzez realizację swoich marzeń i dzielenie się pasją z innymi nie myślą o takich rzeczach. Ich determinacja, aby robić to, co się kocha, rozszerza ich pole działania w sposób dyfuzyjnie przypadkowy. Pasjonaci – biznesmeni w ogóle nie myślą o tym, jaki rynek, jaki klient, jaka cena…. oni robią to co kochają. Rozwój ich biznesów nie polega na kalkulowaniu wejścia w nowe segmenty, wymyślaniu nowych produktów po to, by zwiększyć sprzedaż – rozwój ich działalności wynika z tego, że wymyślają nowe pomysły i je wcielają w życie, nie kalkulując obiektywnie, czy to ma sens i czy się przyjmie. Myślę, że głównie na tym polega ich sukces – że nie myślą ekonomicznie, a artystycznie. Dla pasjonata cena pasji nie jest ważna. Trochę przypomina mi to irracjonalne zakochanie wieku nastoletniego – nie ważne, że będę miała karę, bo się spóźnię do domu – ważne, że teraz mogę jeszcze trochę pobyć z Ukochanym. Pasjonat robi to co kocha bez względu na cenę i nie zważając na przyszłe przychody. To, ile zarobi na swojej pasji jest najmniej istotne. Po prostu robi, pracuje, wymyśla, realizuje. Nie kalkuluje. Dba o szczegóły, bo idzie w jakość a nie ilość. Ważny jest każdy szczegół w procesie produkcji i sprzedaży, obsłudze klienta. Wiele firm, które się rozrastają, zapomina o tym, bo wraz ze zwiększeniem ilości sprzedawanych towarów, zaczyna brakować czasu na dbałość o szczegóły, które rozpieszczają klienta, które pozwalają klientowi poczuć się naprawdę wyjątkowo.

Pasja to nie to samo, co pomysł na biznes

Jest też pewna znacząca różnica pomiędzy biznesem opartym na pasji a pomysłem na biznes. Pomysłów na biznes może być wiele – ale niestety nie gwarantują one sukcesu. I porażki / niepowodzenia bardzo bolą. Rozwijanie biznesu opartego o pomysł sprawia, że praca jest tylko pracą. Ciężką harówką mającą doprowadzić do osiągnięcia przychodów, pozwalających na sfinansowanie zusów, podatków, kosztów wejścia na rynek i kosztów stałych. Rozwijanie biznesu opartego o pasję to ciągła przyjemność. Nie na darmo mówi się, że zarabianie na tym, co się kocha robić, sprawia, że już nigdy nie trzeba pracować. Czy jakoś tak. W każdym razie jeśli nie masz w sobie pasji, ciągłe poszukiwania aktywności akurat trendy i cool jest tylko generowaniem pomysłów na biznes. Nie zrobisz pasji z czegoś, co jest tylko pomysłem czy chwilowa modą. Za to możesz „urodzić” pomysł na biznes, którego ojcem lub matką będzie Twoja pasja. Wiesz o czym mówię? Zawsze myślałam, że szkolenia to to, co najbardziej lubię robić, że są moją pasją i dają mi przychód do budżetu. Niestety wraz z ustaniem zleceń, jakoś nie realizuję większej ilości pomysłów. W zeszłym roku próbowałam rysować, tzw. graphic recording – całe szczęście, że narzędzia są dość drogie bo zainwestowałabym dużo w coś, co teraz na pewno leżałoby odłogiem. Teraz mam pomysł na kawiarnię, nawet myślę o tym, aby po pracy zatrudnić się w jakiejś sieciowej kawiarni, by nauczyć się robienia tych wszystkich pysznych kaw. Ale wiem, że to tylko kolejny (?!) pomysł na biznes. Przeszłam już etap decoupage – sprawia mi to frajdę, ale nie żebym miała się czegoś wyrzekać, wena nie jest ze mną non stop. Bardzo lubię gotować, ale w sumie tylko w domu i dla najbliższych. Moja osobowość podpowiada mi wiele pomysłów, w co się zaangażować, co robić. Ale mam silne parcie na zarabianie pieniędzy, więc koniec końców moje pomysły na biznes są tylko pomysłami. Może jeszcze nie odkryłam w sobie pasji. Może jeszcze to przyjdzie. A może nie. Na siłę nie szukam.

pasji

I jeszcze jedno

Film pokazał mi też to, że nigdy nie osiągnę takiego sukcesu, bo nigdy nie miałam wsparcia bliskich i nigdy nie będę go miała. Nie będę nigdy miała takiej szansy, aby bliscy poparli mój pomysł, pomogli mi go zrealizować, dali możliwość spróbowania. Wiele moich pomysłów zrealizował ktoś inny tylko dlatego, że nikt ie okazał entuzjazmu i nie powiedział: świetny pomysł, spróbuj. Jestem matką, córką, żoną, przyjaciółką – te role społeczne wyznaczają pewien schemat działania – dość ograniczający, jeśli nie ma się wsparcia od osób, dla których te role przyjmujemy. Podcinanie skrzydeł naprawdę nie motywuje ani do buntu, ani do tego, by pokazać, kim się jest i co jest możliwe do zrobienia.

Wracając do filmu

Oczywiście hollywoodzka historia bardzo skądinąd dobrej reżyserki Nancy Meyers ma w sobie wiele utopijnych schematów, ale daje naprawdę pole do przemyśleń, pozostawiając trwały ślad w psychice (ja bardzo lubię takie filmy z głębią). Jest tam taka scena, gdy Jules (czyli główna bohaterka) pokazuje pracownicą w magazynie, w jaki sposób pakować towar do wysyłki. I to jest prawdziwa pasja. Dla mnie – magiczne, niedoścignione wcielenie sukcesu. Nieosiągalne.

Miłego seansu!

Kaśka

Dodaj komentarz