Przez przedłużoną majówkę zupełnie zapomniałam, że wczoraj była środa. A środa to dzień … autoprezentacji. Na ten tydzień przypada w kalendarzu wpis dotyczący mojej kolekcji. I tu pojawia się bardzo duży problem wynikający z tego, że tak naprawdę albo powinnam stwierdzić, że nie mam żadnej kolekcji, albo wymienić co najmniej kila rzeczy, które za kolekcję mogę uznać. Zależy to od definicji – ile sztuk to już kolekcja? Czy kolekcja musi być wartościowa? Czy musi być bezużyteczną kupką kurzołapków? Czy kolekcję powinno mieć się jedną, czy można mieć kilka? No właśnie, zależy jak do tego podejść…
Nie kolekcjonuję ręcznie malowanych filiżanek, haftowanych serwetek ani miedzianych nocników. Nie posiadam również kolekcji solniczek czy muffinowych foremek. Nie ma mowy również o lokacie kapitału w dzieła sztuki. W młodości zbierałam słoniki – to można byłoby uznać za kolekcję – niemniej jednak teraz już jej nie posiadam. Natomiast jak każda kobieta mam pokaźną ilość butów (głównie tenisówki i baleriny) oraz torebek – no ale to niezbędnik każdej kobiety bez względu na zamiłowania do kolekcjonerstwa. Moje kolekcje natomiast to:
PO PIERWSZE KSIĄŻKI
Ta kolekcja, którą uważam za najważniejszą, to niewątpliwie kolekcja książek „zawodowych” (na zdjęciu powyżej książki na moim biurku) – jest w niej ponad 100 pozycji! Znajdują się tu wyjątkowe egzemplarze dotyczące przede wszystkim projektowania i prowadzenia szkoleń, kreatywnego myślenia i zarządzania projektami. Jest kilka pozycji z obszaru psychologii, kilka z obszaru HR. Niemniej jednak największą i najważniejszą część stanowią pozycje dotyczące zarządzania procesem szkoleniowym od projektowania po ewaluację. W mojej kolekcji książek są też pozycje dotyczące samodoskonalenia i rozwoju osobistego, które nie tylko pozwoliły mi rozwinąć swoje umiejętności ale również zainspirowały do stworzenia nowych szkoleń czy warsztatów.
Mam też dość duży zbiór książek kulinarnych, głównie w obszarze kuchni polskiej i włoskiej, w tym prawdziwą Kuchnię Polską z 1961 r. (prezent dla mojej Babci od mojego Dziadzia i Córek) oraz przedruk Ćwierczakwieczowej 365 obiadów (z 1911 r.) – świeżutki prezent od mojej Przyjaciółki (cześć, Agatka). Może tak jak Ania Włodarczyk (z bloga strawberiesfrompoland.blogspot.com, autorka książki Zapach truskawek – rodzinne opowieści) zacznę kolekcjonować stare książki kucharskie (co było inspiracją tego prezentu).
Powiększa się również ilość posiadanych przeze mnie książek ogrodniczych – czyli działka moje hobby. Zaczęłam od takich ogólnych o ogrodzie, a teraz już zdarzają mi się bardziej specjalistyczne: o różach, o powojnikach, o ziołach.
PO DRUGIE MAGNESY
Z dalekich podróży od lat przywozimy i otrzymujemy od znajomych magnesy na lodówkę – i tu można już chyba mówić o kolekcji. Zebrało się ich ponad 10! Jakiś czas temu zapoczątkowałam również pamiątki w postaci zakładek do książek.
PO TRZECIE KOSZULKI
Może to banalne, ale koszulki bawełniane, proste T-shirt’y. Najbardziej lubię białe z nadrukami z przodu. Do kolekcji mogę zaliczyć także zestaw 5 koszulek mojego ulubionego zespołu muzycznego – w kolekcji znajduje się koszulka biała, błękitna, czerwona, dwie czarne. Każda z innej płyty. Brakuje mi z ostatniej, ale – ponieważ są dwie różne ciągle nie mogę się zdecydować.
….. I INNE DZIWACTWA
Miałam przez pewien czas taką manię zbieracza – zbierałam (kolekcjonowałam na pokaz, na ilość) długopisy model COSMO 2 w różnych kolorach (zebrałam ich ponad 80) oraz tymbarkowe kapselki z przesłaniami (nie liczyłam, jak wiele ich miałam). Długopisy w większość wyschły od prezentowania się w zielonym pojemniku na moim biurku, natomiast kapselki – no cóż, w ramach wyzwania minimalistki (autorstwa Kasi z simplicite.pl), pewnego dnia je wyrzuciłam zwyczajnie pozostawiając kilka do szkoleń (aby łączyć uczestników w pary), i z wyjątkowym przesłaniem jeden dla Męża, jeden dla Córki i jeden dla siebie (na pamiątkę).
Często kupuję również kubki – tylko z powodu ich wyglądu. Nadal jednak nie mam takiego jednego w bardzo pięknym kształcie – nigdzie nie mogę znaleźć.
Do kolekcji bardziej nowych chyba powinnam zacząć zaliczać moje działkowe zdobycze – 5 clematisów posadzonych w specjalnym rusztowaniu, 7 gatunków róż, kilka różnych odmian lawendy. No i wyjątkowy ogródek ziołowy, mieszczący w sobie 12 gatunków różnych ziół – rocznych i wieloletnich. W tej kategorii mogłyby się znaleźć również wyjątkowe okazy iglaków – niestety mieliśmy do nich w zeszłym roku nieudane podejście (z 5 zakupionych 2 najrzadsze – i najdroższe – po prostu uschły). Aktualnie wahamy się, czy inwestować w nie po raz kolejny.
A co Ty kolekcjonujesz?