DZIEŃ DOMOWY DLA CZASOOSZCZĘDNYCH

dzień domowy

Poradnik domowy – nie, to nie jest nowa kategoria na bloga (chociaż nazwa jest ładna dla kategorii). To taki mój sposób, pomagający na zorganizowanie się w natłoku spraw w roku szkolnym, w sezonie koszykarskim, tanecznym i plastycznym, a może nawet gimnastycznym, pomiędzy etatem, dodatkową pracą zarobkową i w różnych rolach życiowych jednocześnie. Ustanowiłam sobie wtorek jako dzień domowy.

Idea / pomysł na dzień domowy?

Już od jakiegoś czasu próbowałam zorganizować dom w taki sposób, abyśmy maksymalnie wiele czasu spędzali w domu razem – razem czyli Ja, Pan Mąż i Nasza Młoda. To jest trudne zadanie, ponieważ Młoda ma zajęcia dodatkowe (tańce, zajęcia plastyczne, w tym roku prawdopodobnie dojdzie jeszcze akrobatyka), Pan Mąż dotychczas trenował koszykówkę, a w tym roku doszły do tego jeszcze zajęcia na siłowni, a ja … no ja przeważnie dużo pracuję w domu popołudniami jeśli nie prowadzę szkoleń wyjazdowych lub nie mam jakiś spotkań biznesowych. W między czasie oczywiście jestem pełnoetatową Matką i Żoną ze wszystkimi przynależnymi obowiązkami i troskami w tym zbiorze ról życiowych.

Sprawy nie ułatwia wiek Młodej, co do której mam jeszcze ciągle obiekcje, aby mogła sobie chadzać po mieście po zmroku, a jednocześnie tak się przyjęło, że w związku z powyższymi obawami wszędzie ją wozimy, więc … no generalnie ledwo wejdę do domu a już muszę znów wychodzić i tak od powrotu z pracy do wieczora. A czasem jeszcze trzeba do Mamy albo do drugiej Mamy, do znajomych i … kołowrotek. Od razu też wzrasta częstotliwość tankowania, zakupów itd.

Ustanowiłam jednogłośnie dzień domowy!

Dzień domowy zwany przeze mnie Homeday czyli dniem poświęconym sprawom domowym

Sama sobie ustanowiłam takie święto, aby lepiej ogarniać rzeczywistość. Ma to wiele wspólnego z moim zamiłowaniem do organizowania prac w jednorodnych blokach i jednocześnie w pewien sposób zaspokaja moją potrzebę ciszy i poczucia bezpieczeństwa, potrzebę zwolnienia i oddechu.

Dlatego też już w zeszłym roku szkolnym przyjęłam jeden dzień za dzień domowy – wybrałam ten, w którym ani Młoda ani Pan Mąż nie mieli żadnych dodatkowych zajęć – z uwagi na to, że ja nie uczęszczam na żadne zorganizowane zajęcia, łatwo mi było się dostosować i nie umawiać na ten dzień szkoleń, spotkań biznesowych czy towarzyskich czyli nie planować niczego na popołudnie poza domem. Nie jest to w sumie takie trudne, jeśli się kontroluje swoje życie i jest się ogarniętym czasowo. Jak się jest ciągle pomiędzy punktem A i B to docenia się te dni, kiedy po przyjeździe z pracy można wskoczyć w wygodny dres i nie trzeba już opuszczać gniazdka. W porze jesienno – zimowej doskonale to się sprawdziło, wiosną jak się zrobiło cieplej Młoda częściej wychodziła „na dwór” i już trochę mniej byliśmy razem – ale tak czy siak, cenię sobie bardzo te chwile domowe, gdy nie muszę wychodzić, nigdzie jechać i niczego załatwiać.

Zauważyłam również, że mogę wiele rzeczy załatwić w trakcie zajęć Młodej – zajęcia taneczne trwały godzinę, więc mogłam pojechać na zakupy, załatwić sprawy na mieście, wstąpić do koleżanki, Mamy, załatwić jakieś spotkanie biznesowe czy wpaść na chwilę do sklepów.

Zwracam tutaj uwagę, że taki Homeday to zpełnie co innego niż Day off – nie jest to też dzień relaksacyjny, chociaż może się skończyć tzw: Chill-out with glass of white wine evening, czyli siedzeniem na kanapie z flaszką dobrego białego półsłodkiego winka i gapieniem się bezmyślnie w TV.

Należy dostosować dzień domowy do własnego rytmu i potrzeb!

W planowaniu i organizowaniu ważne jest to, co robisz i po co to robisz. Planując trzeba pamiętać, by być elastycznym i nie wdrażać na siłę pomysłów tam, gdzie ich nie potrzebujemy! Ale też nie trzymać się sztywno planu, jeśli zmieniają się okoliczności i sytuacja w otoczeniu.

Trzeba takie zmiany wdrażać powoli i sukcesywnie, nie paraliżując otoczenia! W tym roku poszłam dalej – ponieważ nieustannie w międzyczasie trzeba prać, ogarniać dom, gotować, prasować, zakupy robić, opłaty, zająć się hobby, odpocząć, poczytać, spać i jeść itp. postanowiłam spróbować te czynności domowe zaplanować właśnie na ten dzień, kiedy spędzam popołudnie w domu. I muszę przyznać – jestem zachwycona.

W tym roku dniem domowym jest wtorek, w który to sprzątam, piorę, prasuję, gotuję większe jedzenie, piekę placki, robię zakwas na chleb, zajmuję się hobby itp. itd. Gdybym miała ogród to pewnie kosiłabym trawę albo plewiła grządki (ale wówczas to już musiałabym mieć ze 2 takie dni w tygodniu co najmniej). Tego dnia nie wychodzę po południu, nie załatwiam żadnych spraw, nie spotykam się ze znajomymi i nie zapraszam gości. To jest mój dzień domowy. I ten system znacznie się sprawdza – już 4 tydzień.

Czasem tylko myślę, że w zasadzie to poszłabym na jakieś zajęcia dodatkowe, może w końcu spróbowałabym jogi na poważnie, albo jakieś masaże na ciało, kosmetyczka czy coś – ale …. no zostaje mi tylko wtorek, a we wtorek jest dzień spraw domowych, w tym spraw domowych zaległych. Nie ma co psuć systemu, który się sprawdza.

Kaśka

Dodaj komentarz