Bunkrów nie ma … ale …
Pamiętacie film „Chłopaki nie płaczą”? Na końcu filmu, po wielu perypetiach bohaterowie trafiają nad morze zamiast do bunkrów w lesie pod Warszawą. I dla nich jest to bardzo fajne zdarzenie.
Normalny człowiek wpada w takiej sytuacji w panikę i złość, ale oni są wyluzowani i podchodzą do tego z dystansem. Laska (jeden z bohaterów) mówi: BUNKRÓW NIE MA ALE TEŻ JEST ZAJEBIŚCIE
I ja tak właśnie się czuję
Bunkrów nie ma, chociaż do bunkrów jechałam w mojej podróży. Ale i tak jestem szczęśliwa, że zdecydowałam się na tę właśnie drogę. Wybrałam jednak branżę, która jest branżą wysokiego ryzyka i trudno się dywersyfikować. Pisałam już o tym, jak strasznie zachwaszczony jest rynek szkoleń unijnych i jak trudno jest się przebić, pozyskać zlecenie i zarobić. Uczciwie zarobić, prowadząc zajęcia, a nie tylko być kolejnym pośrednikiem przepuszczającym kasę przez swoje konta.
Głównym zajęciem jest windykacja należności
Dla mnie nie ma nic bardziej upokarzającego, niż dzwonienie po raz kolejny z windykacją należności za wykonaną pracę. Mało ludzi i firm podchodzi biznesowo, poważnie, dżentelmeńsko. To okropne uczucie, gdy po raz kolejny dzwonisz do klienta (bo nie masz płynności) i prosisz aby przelał pieniądze, bo musisz zapłacić ZUS albo podatek od wystawionej dla niego faktury albo ubezpieczenie za auto.
Tym bardziej jest to przykre, że ja swoją pracę wykonuję rzetelnie i w terminie. Najlepiej jak potrafię.
Betonowy sufit i ceglany mur
Jednocześnie frustrujące jest to, że aby przebić się z ofertą trzeba pracować po najniższej możliwej cenie (a i tak nie daje to gwarancji, że oferta zostanie wybrana), albo gdzieś na drugim końcu Polski. Bez szerokich pleców i znajomości w ogóle praktycznie nie ma szans na zlecenie.
Moja branża, która jest dość szeroka i głęboka niestety nie daje przychodów od ręki. Dla uczestników projektów UE szkolenia i doradztwo są bezpłatne, a wiadomo, że jak coś jest za darmo, to się tego nie szanuje.
Klienci, którzy zgłaszają się aby im napisać wniosek aplikacyjny również nie są lepsi – muszę zaostrzyć zapisy w umowie, bo jak wiadomo klient może się wycofać bezkarnie w każdej chwili, a moje godziny poświęcone na rozpoznanie dla niego sytuacji nie zwrócą mi żadnej korzyści.
Zmiana kierunku
Zaczynam myśleć o ekspansji na rynki komercyjne z moimi usługami – szkoleniami.
Jak na razie wielkie pasmo rozczarowań, ale jakoś daje radę i prę do przodu, bo absolutnie nie wrócę na etat, a wnioski i szkolenia to moja pasja.
PS.
Kiedy jakiś nowy, podsumowujący post?
Trudno powiedzieć – na swoim lekko nie jest 🙂